Adam Michnik: Polska pamięć tragedii wołyńskiej jest fragmentem narodowych zmagań o całość i suwerenność Rzeczypospolitej w jej historycznych granicach.

Ukraińska pamięć – to fragment narodowych bojów i cierpień dla samostijnej Ukrainy. Dwie pamięci, dwie logiki, które musiały się zderzyć. Tragiczne jest, że zatriumfowała logika trzecia – logika Józefa Stalina.

Spoglądając wstecz trzeba dziś zdobyć się na wysiłek kontekstu historycznego obu racji. Nie po to, aby uzgodnić obraz przeszłości, lecz by uzyskać jakiś obraz zbliżony do prawdy i wolny od stereotypów. Nie wolno tedy zaczynać dialogu od żądania, by Ukraińcy uznali UPA za organizację zbrodniczą. Takie żądanie to koniec dialogu.[1]

Zofia Drużka: Ktoś uchylił małe drzwi z tyłu stajni i powiedział: „Uciekajcie dzieci tam, gdzie najbliżej do lasu”. Nikt z nas do tego lasu nie doleciał, w połowie drogi otworzyli do nas ogień, chyba z karabinu maszynowego, bo kule gęsto leciały. Wszyscy zginęli, tylko ja i Tereska Martynki zostałyśmy ranne. (...) Jak trafiła mnie kula w prawy bok, poniżej łokcia, to upadłam twarzą w śnieg. Słyszałam wołanie Tereski, ale nie mogłam się podnieść. Nic mnie nie bolało, tylko było mi bardzo gorąco i ciężko.

Nadal strzelali. Jeszcze raz dosięgła mnie kula i rozpruła mi cały lewy pośladek. (...) Nie słyszałam, że ktoś do mnie podchodzi, tylko poczułam takie dziwne pieczenie, jakby rozpychanie mojego ciała na plecach i kilka kopniaków, które obróciły mnie twarzą do góry na wznak. Zobaczyłam nad sobą dwóch banderowców: jeden z nich trzymał karabin z bagnetem, drugi złapał go za rękę i powiedział: „Chody, chody” i poszli. Jak się później okazało, dostałam trzy bagnety w plecy powyżej pasa. (...) Nie pamiętam, co było dalej, bo było mi słabo i chciało mi się spać.

Gdy się obudziłam, była cisza i bardzo jasno. Usłyszałam, że ktoś idzie i mówi: „Nie bój się, chcę ci pomóc”. Oczywiście mówił po ukraińsku. Wziął mnie na plecy i niósł w kierunku naszego domu. Powiedział, że gdyby ktoś nas spotkał, mam się nie odzywać, bo zginiemy oboje. Nie spotkaliśmy nikogo. Zatrzymał się koło naszego domu i powiedział, że nie ma tu nikogo zabitego. „Chyba twoi przeżyli”(...) W pobliżu zabudowań Chrząstka, na środku drogi leżała Helcia Chrząstkowa, ręce miała rozłożone i tak bardzo na mnie patrzyła, że do dziś pamiętam jej wzrok. (...) W mieszkaniu nie było nikogo, położył mnie na łóżku, obłożył poduszkami i powiedział, że musi iść. Prosił mnie bardzo, żebym nikomu nie mówiła, że on mnie tu przyniósł, kilka razy powtórzył.” Nie mów swojemu ojcu, bo jak wiesz, ja mam mamę i siostry, boję się o nie, chcę, żeby przeżyły”. (wieś Szerokie Pole, pow. Dolina, woj. Stanisławów, 9.03.1944)[2]

Dymitr Bagiński

[1] GW nr 262, 10/11/1995-12/11/1995

[2] S.Siekierka, H.Komański, E.Różański, “Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie stanisławowskim 1939-1946”, Wrocław, s.65

http://www.maddogowo.pl/obraz_zblizony_do_prawdy_i_prawda.html