Obserwując polską scenę polityczną, można dojść do wniosku, że obowiązkowym wykształceniem polityka powinno być rybołówstwo śródlądowe. Naturalnie ze względu na umiejętność łowienia ryb w mętnej wodzie. W skali światowej jednak okazuje się po raz kolejny, że instrumentarium polityczne opiera się przede wszystkim na znajomości historii. W języku dyplomatycznym używane bywa pojęcie: "wrażliwość historyczna". Tak napisał w swoim artykule; „Cienie przeszłości *”  Jerzy Marek Nowakowski jakiś czas temu, czy coś się zmieniło? Powiedzmy wyraźnie ,zmienili  się „ rządzący” , bo wreszcie  rządzą nami „historycy”, ale poza tym  wszystko inne pozostało bez zmian! Widocznie  tytuły naukowe  uzyskane w PRL-u, nie  uwzględniające   „Prawdy Wołyńskiej”    są w znaczący sposób wybrakowane. Jak mawia przysłowie : „na naukę nigdy nie jest za późno”  stąd propozycja  „korepetycji historycznych”.  Inaczej nie dowiemy się, dlaczego potrafimy walczyć o pamięć ofiar mordu Katyńskiego a nie potrafimy upomnieć się o ofiary ludobójstwa OUN-UPA? Czy fakt że od 1946r. ta zbrodnicza organizacja (taką jeszcze nie została oficjalnie ogłoszona ale to tylko nasze Polaków zaniedbanie) była pomocnikiem USA w polityce wobec ZSRR ma wpływ na naszą obecną, bierną postawę wobec ludobójstwa na terenie Wołynia i Małopolski wschodniej? Tak chcemy się przypodobać Stanom że nie zrobimy nic co mogło by rzucić złe światło na ich politykę sprzed lat! Dlatego nie dziwi mnie, że oburzony internauta napisał, żenie ma Katynia i Oświęcimia bez Wołynia .  A autor w/w artykułu   pyta; „Wołyń - tchórzliwie nie nazwany ludobójstwem (a skala procentowa zbrodni porównywalna jest tylko z hitlerowskim ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej - wybito co najmniej połowę Polaków)”. Natłok zdarzeń w naszym  kraju  powoduje jednak, że uwadze umykają tak ważne sprawy.

Do takich niewątpliwie należy zbliżająca się okrągła  70-ta rocznica tych wydarzeń i jak tym razem będzie wyglądała, zastanawiają się rodziny ofiar „Ludobójstwa dokonanego przez OUN -UPA”.

Przez lata o sprawach tych mówiono niewiele. Wołynia oficjalnie w ogóle nie wspominano, mimo sławetnej uchwały sejmowej, której realizacja jest daleko od oczekiwań zainteresowanych.  Za to akcja "Wisła", czyli przymusowe przesiedlanie Ukraińców z Bieszczad na Ziemie  Odzyskane, która nie była, ani  nie jest powodem do wstydu, została  potępiona przez Senat już w 1990 roku. Przeprosił za nią w 10 lat później prezydent Kwaśniewski. Polsko-ukraiński konflikt stał się tematem kilku opracowań naukowych. Nic dziwnego, że w Polsce oczekuje się nie tylko uroczystych obchodów wołyńskiej tragedii. Wielu Polaków, szczególnie związanych z Kresami, ma nadzieję na przeprosiny ze strony ukraińskich władz. A przeprosin najprawdopodobniej nie będzie, szczególnie przy takiej postawie władz polskich z jaką nadal obserwujemy. Przypomnijmy sprawę złożenia   do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej  "Projektu  uchwały w sprawie ustanowienia Dnia Pamięci Kresowian".

Data wniesienia: 21 lipca 2010r.

Przedstawiciel wnioskodawców poseł Franciszek Jerzy Stefaniuk. Opis projektu: Projekt ma na celu oddanie hołdu ofiarom banderowskiego ludobójstwa na ludności polskiej kresów wschodnich ustanowienie dzień 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian. Nadal gdzieś wygodnie spoczywa pod stosami ważnych, innych spraw. Patrząc w czasie transmisji z obrad sejmu, na te puste miejsca, albo drzemiących posłów, zapewne po nocnych pracowitych działaniach, myślę, że najwyższy czas ich  nie tylko obudzić ale i dokształcić  .Niebawem wybory, zatem okazja  na „Testy Kompetencyjne”. Proponuję przepytać naszych parlamentarzystów z historii Wołynia, wszak to nasza polska historia. Wyraźnie nie wiedzą, że opisy z "Ogniem i Mieczem " Sienkiewicza lub "Pożogi" Kossak-Szczuckiej bledną wobec rzezi i mordów popełnianych na polskich rodzinach. 11 lipca 1943 r. oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii przy współudziale miejscowej ludności ukraińskiej - często najbliższych sąsiadów - zaatakowały polskie wsie i osiedla na Wołyniu. Tego dnia wymordowano, najczęściej w okrutny sposób, kilkanaście tysięcy Polaków. Nie oszczędzono kobiet, starców ani dzieci. Była to kulminacja ukraińskiej akcji eksterminacji Polaków na Wołyniu. Mamy już dostatecznie dużo dowodów na potwierdzenie „Ludobójstwa na Wołyniu”, ale fakty zbrodni popełnionych przez nacjonalistów ukraińskich w czasie drugiej wojny światowej ujawniają  co raz to nowsze dokumenty.  Dla przykładu,Centralne Archiwum Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej ujawniają własne materiały potwierdzające i poszerzające wiedzę w tym temacie. Bojówkarze Bandery i Szuchewicza do mordowania żołnierzy Armii Czerwonej i cywili polskich i żydowskich stosowali tradycyjnie noże, wieszali  również swoje ofiary lub wsadzali na pal, oszczędzając  amunicję.

Najwyraźniej nasi politycy tego nie wiedzą, trzeba im to wytłumaczyć  (wbić do głowy) , a pozbawionym elementarnej wiedzy historycznej dać w najbliższych wyborach „czerwone kartki”. Aby to jednak było możliwe, środowiska kresowe muszą dokonać integracji przedwyborczej i skonsolidować własny elektorat. Niech  zbliżająca się 70-ta rocznica i potrzeba  odsłonięcia całej „Prawdy o Wołyniu”  temu wszystkiemu doda siły  i rozpędu w działaniu.-B.S

  • Przywołany artykuł -Jerzy Marek Nowakowski  -  Przewodnik Katolicki 30/2003 » Świat »