Krwawą niedzielę przeżyła Rudnia Lwa, w nocy z 22/23 maja 1943 r.
Józef Lech przyszedł na świat jako jedno z siedmiorga dzieci Jana Lecha i Teresy z domu Faber. Matka była z pochodzenia Niemką nadwołżańską i pochodziła ze służby w majątku ziemskim Anny Wald, właścicielki połaci ziem, łąk, lasów oraz tartaku, młyna i kopalni bazaltu oraz zakładu kamieniarskiego. Wielu Ukraińców latami dzierżawiło ten majątek, inni wraz z Polakami pracowali we wspomnianych zakładach, dzięki czemu poziom życiowy okolicznych mieszkańców był wyższy od przeciętnej średniej na ówczesnym Wołyniu. Anna Wald wyjechała z Rudni Lwy po wkroczeniu doń Sowietów po 17 września 1939 roku. Jak wspomina Jan Rudnicki, żołnierze znalazłszy we dworze radio, powiesili je na drzewie i urządzili sobie na dziedzińcu pałacyku pijacką zabawę. Widząc, że najbliższy bieg historii nie będzie prawdopodobnie dla niej najłaskawszy, powierzając obowiązki doglądania majątku zaufanej powierniczce, zdecydowała o wyjeździe do Czechosłowacji, najprawdopodobniej do Trutnova, gdzie zamierzała przeczekać wojnę. Była panią światłą oraz lubianą przez miejscową ludność, szerzyła oświatę, organizowała ochronkę i pomoc dla najbiedniejszych. Z jej otoczenia wywodziła się więc urocza Teresa, w której zakochał się dworski robotnik leśny, postawny i przystojny Jan Lech, który poślubił ukochaną na przełomie, a właściwie pod koniec XIX wieku . Sam pochodził z wielodzietnej rodziny Lechów, spokrewnionych przez lata z większością rodzin zamieszkujących tę, oraz okoliczne leśne osady, położone wśród rozległych równin, pokrytych lasem, trawą, przecinaną traktami oraz, wybudowaną w 1921 roku linią kolejową Rokitno – Lewacze – Moczulanka. Krainą obficie oblewaną ciemnymi wodami rzeki Lwy, które osadzały na dnie oraz okolicznej roślinności czerwonoceglasty nalot, dowód na inne bogactwo tej ziemi – rudę żelaza. Z tego powodu ziemia, choć mało żyzna, swoim bogactwem dzieląc się z ludźmi, dawała im zajęcie, znośny byt i w miarę beztroskie życie aż do wybuchu II wojny światowej. Kampania wrześniowa ominęła, z racji oddalenia, schowaną w lesie Rudnię Lwę, ale już nie uchroniła przed wkroczeniem Sowietów, którzy 17 września, po zajęciu dworu oraz ustanowieniu administracji, w miarę zgodnie bytowali przez okres popasu. Odległość Rudni od dawnej granicy ze Związkiem Sowieckim była niewielka, ok. 50 km, dlatego wkroczenie wojsk najeźdźcy nastąpiło już w pierwszym dniu zdradzieckiej agresji. Później nastąpiła instalacja sowieckiej administracji, realizowana przy wydatnej pomocy Ukraińców oraz ludności żydowskiej, która jak w większości, na Kresach Wschodnich, witała agresorów przyjaźnie, radośnie, często z kwiatami i czerwonymi flagami.