Zabierajcie się i uciekajcie....
Wołyń to była i jest piękna kraina. Tylko że kiedyś Wołyń był rozśpiewany i wesoły. Przyszedł rok 1939 i wybuchła wojna. Pamiętam bardzo dobrze, kiedy po kapitulacji Polski Polacy z Wołynia wracali z frontu w małych oddziałach, niejednokrotnie pojedynczo, do rodzin mieszkających na terenie Wołynia. Tam już bolszewicy i Ukraińcy, głównie Ukraińcy, napadali na samotnych żołnierzy. Mordowano ich i grzebano tak, że do dziś dnia nie wiadomo, gdzie znajdują się ich groby. Trzeba podkreślić, że nie wszyscy Ukraińcy patrzyli na to z przyzwoleniem. Kiedy nasi żołnierze wrócili z wojny (był to oddział kawalerii, składający się z 15, może 16 osób, zamieszkujących sąsiednie wioski w rejonie Ulanik) musieli nocami przedzierać się, żeby wrócić do domu. Po drodze szukali jakiejś polskiej chaty, gdzie mogliby się przebrać. Ponieważ mieszkaliśmy blisko lasu, spotkanie nastąpiło u nas w domu. Pomogliśmy im zamienić mundury na cywilne ubrania, żeby mogli przeżyć, żeby ich nie pomordowali Ukraińcy, żeby nie dać się złapać bolszewikom i nie trafić do niewoli rosyjskiej. W pewnym momencie dowódca powiedział do żołnierzy: „Kochani, dla nas wojna się skończyła. Zwalniam was z roty przysięgi żołnierskiej. Jesteście od tej chwili cywilami”. Gdy to powiedział, to Ci młodzi chłopcy zaczęli płakać, ściskać się w jakimś szale. Strasznie to przeżywali, że Polski już nie ma, że Polska już ponownie po dwudziestu latach znalazła się w niewoli, nie wiadomo, na ile wieków. Był to również wielki szok dla mojej rodziny. Wszyscy zalaliśmy się łzami. Tak się zaczął początek II wojny światowej, tej polskiej tragedii na Wołyniu. Wywózki zaczęły się w 1940 r., były główne dwa transporty. NKWD przyjeżdżało nocą. Kazali w ciągu pół godziny zabrać po jednym pakuneczku w rękę i kierowali na punkt zbiorczy do miasta na stację, gdzie był szykowany transport wywózki na Sybir. Ludzie ci jechali w zwykłych wagonach bez żadnego ogrzewania, bez sanitariatu. Gorzej byli traktowani przez Rosjan niż bydło. Pociąg odjeżdżał z Łucka, który był stacją węzłową. W pierwszym rzędzie wyjechali pracownicy państwowych służb mundurowych, urzędnicy wszelkiego rodzaju, leśnicy. W ogóle inteligencja polska, tych ludzi najszybciej od nas zabrano. Zostały tylko kobiety, dzieci i staruszkowie. Na Wołyniu było dużo miejscowości, gdzie mieszkali wszyscy zgodnie, Polacy i Ukraińcy. I tak było w naszej wsi Ulaniki. Aż przyszła taka chwila, że naszym Ukraińcom zagrożono, że ich czeka to samo co Polaków. Nasi Ukraińcy byli gotowi pomagać ludności polskiej, swoim sąsiadom. To też czynili. Chodziliśmy przecież razem do szkoły. Kolegowaliśmy się jak najlepsi przyjaciele, Polacy i Ukraińcy.