28 maja 1943 r. o godz. 3 rano rozegrała się tragedia w Starykach (pow. Sarny). Padło co najmniej 145 osób: Antoni Lech lat 31, Franciszek Zarudzki lat 31, Anastazja Garbowska 50 lat. Reszty nazwisk nawet znanych nam osób nie pamiętamy. Zbyt dawne to dzieje i tak tragiczne, że niechętnie do tych wspomnień powracamy myślami. Wieś Staryki Ukraińcy spalili, a ludzi jak zwykle okrutnie pomordowali. Z tej straszliwej rzezi tylko nieliczni cudem ocaleli. Pozbierali wszystkie trupy i ułożyli rzędami w kościele w Starykach. Najpierw położyli przed balustradą niemowlęta, następnie dzieci małe, później młodzież, potem kobiety, a na końcu mężczyzn. Tych, co się nie zmieścili w świątyni, ułożyli dookoła kościoła. Po nabożeństwie pochowali ich we wspólnej mogile na kościelnym cmentarzu. We wsi Okopy palono, mordowano, tak jak wszędzie, a pomysłów na zbrodnie ukraińskim nacjonalistom nie brakowało. Znałam osobiście nauczycielkę z Okop Felicję Masojadę, z którą miałam częste kontakty jako łączniczka. Tylko dwa razy byłam u niej, bo wyjazdy do Okop były bardzo niebezpieczne. Przeważnie bywała u mnie lub spotykaliśmy się na plebanii w Rokitnie. Była to mądra i zacna niewiasta. Dobra patriotka, nauczycielka i człowiek prawy. We wsi była wszystkim bardzo życzliwa, nie tylko Polakom, ale i Ukraińcom. Leczyła nawet ich dzieci, udzielała wszelkich porad, często była rozjemcą w sprawach spornych. Jeszcze wiele mogłaby zdziałać. Ponieważ była bardzo potrzebna i lubiana, a także znana we wszystkich okolicznych wsiach, nie spodziewała się, że i ją spotka taki okrutny los, choć życzliwi Ukraińcy ją ostrzegali. Miała łączność z partyzantami sowieckimi i polskimi. Dostała zadanie skontaktowania się z Rokitnem, a także miała przywieść tak bardzo potrzebne leki, więc obiecała wszystkim ją ostrzegającym, że jedzie ostatni raz. W drodze powrotnej, we wsi ukraińskiej Kisorycze została zamordowana w bestialski sposób. Bito i kłuto ją bagnetami, później powieszono za nogi, wykłuto oczy, odcięto piersi, nożami odcinano ciało, rozcięto brzuch. Równocześnie zamordowano w taki sam sposób osoby jej towarzyszące. Jej gosposię Citę i woźnicę, Kaspra Kozińskiego, a jego żonę Ukrainkę odesłano do domu. Tak ginęli dobrzy obywatele Polski. Cześć ich pamięci!
P/w relacja pochodzi z opracowania: " WOŁYŃ 1943 Ludobójstwo Polaków na Wołyniu 1939–1945 Świadectwa ". Instytut Pamięci Narodowej Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Oddział w Gdańsku Gdańsk 2019 . Wyszukał i wstawił: B. Szarwiło