Cały plac zasłany był leżącymi w różnych pozach trupami
W niedzielę 11 lipca 1943 roku moja mama, brat Edmund i ja poszliśmy do kościoła w Porycku na sumę. Koniecznie chcę powiedzieć o dziwnej mojej chęci przed wyjściem z domu. Dzień był trochę chłodny, więc mama przygotowała mi do włożenia czerwoną sukienkę z długim rękawem i biały płócienny płaszczyk. Jak wyjmowała te rzeczy, ogarnęła mnie ogromna chęć, aby włożyć na siebie jeszcze trzy inne sukienki. To było przeczucie, że sukienki będą mi bardzo potrzebne. Mama ubrana była w sukienkę z krótkim rękawem i wełniany płaszcz bez podszewki. Miałam wtedy dziewięć lat i dzień ten był ostatnim dniem mojego dzieciństwa, przeżycia i ciężkie warunki życia spowodowały, że wydoroślałam. Ledwie msza się zaczęła, Ukraińcy okrążyli kościół i zaczęli zabijać ludzi zgromadzonych w kościele, wrzucając granaty i strzelając z karabinów maszynowych. Ludzie szukali osłony przed kulami, ale wnętrze kościoła nie miało żadnych miejsc, za którymi można było się schronić. Ktoś zaintonował „Pod twą obronę” czy podobną pieśń, została podchwycona przez innych, ale tylko na krótko. Ksiądz zachęcił wiernych i zaczął rozdawać Komunię Świętą. Przy głównym ołtarzu zgromadziło się dużo ludzi i w ich kierunku najgęściej leciały kule. Wkrótce leżeli zabici jedni na drugich. Zobaczyłam przerażający widok, jak mały chłopiec rękoma zbroczonymi krwią starał się wepchnąć do brzucha wylewające się jelita. Jedna z pierwszych zabita została moja ciocia Tekla Humiczewska, leżała blisko nas. Przy niej rzewnie płakała jej córeczka Elżunia, ale ojciec szybko odciągnął ją od matki. Leżałyśmy z mamą na posadzce wraz z kilkunastoma innymi ludźmi po prawej stronie kościoła, w pobliżu chóru. Zauważyli nas i w naszą stronę rzucili dwa granaty. Kilka osób zostało zabitych, kilka rannych, między innymi bardzo ciężko została ranna ciotka mojej mamy, Aniela Humiczewska. Nam nic się nie stało, strząsnęłyśmy tylko z siebie gruz. Ona to wcześniej poddała myśl, że dobrze by było przedostać się do wnęki znajdującej się po tej samej stronie, odsunąć ruchomą, drewnianą osłonę i tam znaleźć schronienie.