Banderowski szuizm ukraińskiej polityki historycznej.
Jeżeli ktoś miał nadzieję, że zmiana na stanowisku prezesa Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej spowoduje zmianę polityki historycznej Ukrainy, to wywiad przeprowadzony przez redaktora Macieja Pieczyńskiego z prezesem UIPN pozbawić go złudzeń. Już sam tytuł artykułu opublikowanego w tygodniku „Do Rzeczy” (nr 28 z 12 – 18 lipca 2021 r.) „I UPA , i AK miały krew na rękach” jest bardzo wymowny. Historycy ukraińscy uporczywie chcą narzucić swoją narrację równości pomiędzy UPA i AK, jako oddziałów walczących o niepodległość swoich państw. Ignorują zasadnicze różnice w metodach prowadzonej walki, a nawet jej cele były różne. AK to była konspiracyjna niepodległościowa organizacja wojskowa, część Sił Zbrojnych RP działająca w okresie II wojny światowej w kraju, podlegająca Naczelnemu Wodzowi i rządowi Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie. Zadaniem AK był udział w odbudowie państwa polskiego przez walkę zbrojną, której fazą kulminacyjną miało być ogólnonarodowe powstanie. UPA to formacja zbrojna stworzona przez frakcję banderowską OUN pod koniec 1942 roku i przez nią kierowana. OUN nie uznała granic ustanowionych na konferencji teherańskiej i jałtańskiej. Jej przywódcy wiedząc, że tereny zamieszkane przez ludność ukraińską zostaną podzielone i wejdą w skład Polski oraz ZSRR, i nie uznając tego faktu, próbowali utworzyć własną jednostkę terytorialną pod nazwą Zakerzoński Kraj. Celem UPA było powstanie niepodległego, monoetnicznego (jednonarodowego) państwa ukraińskiego. Mimo potyczek z Niemcami UPA w pewnym stopniu z nimi współpracowała – zawierała lokalne porozumienia z Niemcami, a także była sporadycznie przez nich zaopatrywana. Ukraińska Powstańcza Armia jest współodpowiedzialna wraz z OUB-B za zorganizowanie i przeprowadzenie ludobójstwa polskiej ludności cywilnej.